poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Jak wygląda rada ciał pedagogicznych?


 Cóż to w ogóle jest ta rada? Dla szczęśliwych laików niepracujących w szkole, wyjaśniam:

Rada pedagogiczna - zebranie (czy też dla korpozatrudnionych - meeting) nauczycieli pod wodzą dyrektora sabotujące wolny wieczór pedagogów. Innymi słowy, jest to kilkugodzinne bezpłatne siedzenie w robocie po godzinach, z którego wybawić może nauczyciela jedynie zwolnienie lekarskie.

Kiedy dociera do nas wiadomość o radzie, każdy wygląda wyjątkowo żałośnie i ma tak zbolały wyraz twarzy, jakby naraz zaczęły mu rosnąć cztery ósemki. Wszyscy macają się po torebkach i upewniają, czy wzięli ze sobą sprawdziany/wypracowania/testy/kartkówki/dzienniki oraz czerwony długopis, aby nie zanudzić się na śmierć i nie zacząć ciąć się gumką do mazania.

Jak tylko otworzą salę, w której jest rada, nauczyciele zwalają się kupą, aby zająć poczesne miejsca jak najdalej od dyrektora. Fortyfikują swe siedziska zastawiając się stolikami, kubkami z kawą oraz jedzeniem. Następnie lokalizują listę obecności, walą parafkę i już mogą uciąć komara.

Rada rozpoczyna się od steku uchwał, statutów i zatwierdzania przeróżnych protokołów. Nikt z tego nic nie rozumie, ale głosować trzeba. Wygląda to tak, że jedną ręką nauczyciel poprawia sprawdzian, a drugą ręką głosuje. Trzeba uważać, żeby nie trzymać cały czas ręki w górze, bo dyrektor po tym jak zapyta kto jest za, pyta również kto jest przeciw i kto się wstrzymał, więc od razu widać, że jak jakaś sierota jest przeciw, to nie dlatego, że faktycznie jest, tylko dlatego że zapomniało się jej i zostawiła rękę w górze.

Dyrektor lubi okazjonalnie obrazić się na kilkudziesięcioosobowe grono pedagogiczne i wyjść z sali. Wtedy nauczyciele mają przerwę i mogą swobodnie ponarzekać i obgadać całą dyrekcję, bo zazwyczaj za obrażonym dyrektorem leci też vice, aby go cucić.

Ulubionym tematem dyrektorów podczas rad są dyżury oraz niewłaściwe ich pełnienie poprzez nauczycieli. Dyrektorzy absolutnie anonimowo i dyskretnie czują się w obowiązku zrugać leniwych pedagogów:

"Dyżury są pełnione w sposób skandaliczny, nie będę tu oczywiście mówić kto stoi w miejscu na korytarzu i rozmawia z innymi nauczycielami, ale pani Beato, mogłaby pani bardziej przyłożyć się do swych obowiązków".

Innym ulubionym przez zwierzchników tematem są wyniki nauczania. Dyrektor jest w szkole jedyną osobą święcie przekonaną o tym, że z ucznia podpisującego się trzema krzyżykami można zrobić olimpijczyka. W tym miejscu nauczyciele muszą obowiązkowo wysłuchać kazania na temat indywidualnego podejścia do ucznia oraz ciągłego motywowania podopiecznych. Dyrektor zapowiada kolejne szkolenie na ten temat. Słychać stłumiony jęk nauczycieli. Nawiasem mówiąc, szkolenie powinno nosić tytuł "I ty możesz być jak Jezus w Kanie Galilejskiej".

Kiedy Fleur zaproponowała dyrekcji skrócenie rady ze zwyczajowych czterech godzin do dwóch, spotkało się to z taką zimną furią tejże, iż najprawdopodobniej dodatku motywacyjnego nie ujrzę przez najbliższe 15 lat. Niemniej jednak, później w pokoju nauczycielskim podchodziły do mnie pojedynczo nauczycielki i manifestowały odważnie swe poparcie:

"Masz zupełną rację, przepraszam, że cię nie poparłam, ale rozumiesz, ja mam dzieci..."

Rada pedagogiczna jest niekiedy przedłużana poprzez samych nauczycieli mających jakieś sprawy do dyrektora i pytania. Dyrektor zazwyczaj jest szczęśliwy mogąc odpowiedzieć na te pytania rozwlekając się przez kolejną godzinę. Po jakimś czasie masz ochotę takiemu zadającemu dodatkowe pytania przydzwonić kulką wyżutej gumy wystrzeloną ze skonfiskowanej uczniowi procy.

Kiedy rada się kończy i niczym bydło nauczyciele pędzą do drzwi, dyrektor pociesza ich, że następna rada za tydzień, bo niestety jest tyle spraw, że w ciągu czterech godzin jest absolutną niemożliwością je wszystkie omówić. Czujesz się tak, jak na początku pracy, gdy odkrywasz, że to, co myślałeś, że będzie twoją pensją, to było brutto. I wszyscy wychodzą z takimi minami jakby cytrynę zjedli. I tak im już zostaje na cały tydzień. A uczniowie dziwią się, że nauczyciele wrednie wyglądają.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz