niedziela, 6 kwietnia 2014

Tyraj misiu za darmo, czyli praktyki czynne




Jeśli chodzi o praktyki czynne, czyli prowadzenie zajęć, to istnieje zadziwiające przekonanie wśród nauczycieli, że płacą im za nie za mało. Od razu zaznaczę: płaci się nauczycielowi (niewiele, jak to w szkole) za to, że ma praktykanta, a nie praktykantowi za to, że prowadzi lekcje. Praktykantowi nawet przez głowę nie powinna przejść głupia myśl, że może i jemu też się za tę praktykę coś należy. Dziwi mnie to, bo obecny sprzeciw wobec wykorzystywaniu za darmo praktykantów i stażystów jakoś nie obejmuje praktykantów w szkołach. A przecież pracują, prowadzą lekcje, poprawiają sprawdziany.


Dla mnie praktyki były dość ciężkim doświadczeniem. Bardzo się starałam, przygotowywałam konspekty na każdą lekcję, urozmaicenia, fragmenty filmów, teledyski, piosenki, kserówki, cukierki dla uczniów, konkursy językowe itp. Miałam szczęście trafić na naprawdę kompetentną opiekunkę praktyk, która na początku strasznie mnie onieśmielała (pierwszy dzień praktyk okupiłam okropnym rozwolnieniem, mimo iż ze stresu w ogóle nie jadłam). Do dziś zachodzę w głowę, jak to możliwe, że takiej osobie, która wszelkie nagrody dostaje, wyniki nauczania ma spektakularne i przede wszystkim ogromny szacunek wśród uczniów, płacą takie psie pieniądze. 

Początki były trudne, później już było o wiele lepiej, ale wiadomo jak to jest na praktykach – dziennikiem nikt w pokoju nauczycielskim się z tobą nie podzieli, nie pogada specjalnie ani nie doradzi, bo przecież się nie liczysz, jesteś tu tylko na chwilę.


Zdecydowanie najlepszym aspektem całej praktyki był kontakt z uczniami – bardzo spodobała mi się ta praca, nie myślałam wtedy o pieniądzach (na studiach utrzymywali mnie rodzice, a ja częściowo dorabiałam korepetycjami), a gdy kończyłam praktykę, bili mi brawo i nawet kupili jakieś czekoladki, nie spodziewałam się, że mnie tak polubią. I wtedy jak tak stali i bili mi brawo, to wiedziałam, że przepadłam, że chcę kiedyś stanąć znowu po drugiej stronie biurka.


Kilka miesięcy później otrzymałam telefon od mojej dawnej opiekunki praktyk, która zaproponowała mi złożenie swojego CV. I tak od słowa do słowa, zostałam nauczycielką w liceum oraz w gimnazjum w jednym z największych polskich miast. Nie posiadałam się z radości, wszak tak trudno teraz o pracę w szkole. Niestety, zalety pracy nauczycielskiej zupełnie przysłoniły mi jej wady, które dostrzec miałam dopiero już jako nauczyciel stażysta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz