środa, 16 kwietnia 2014

Nauczyciel wychodzi ze szkoły i szybko pędzi… na korepetycje!





Popularna opinia głosi, że nauczyciele odwalają w szkole pańszczyznę, a jak tylko wybije ostatni dzwonek, łapią torbę w zęby i pędzą do domu dawać lekcje prywatne. Nie dość, że w szkole na ciepłej, państwowej posadce zarabiają góry złota, to jeszcze z korków mają przynajmniej drugie tyle. I jeszcze wakacje! Uruchamia się tutaj charakterystyczny dla mentalnego planktonu mechanizm – skoro ja mam dziadową pracę, niech inni też taką mają

Zanim zatrudniłam się w szkole, nie miałam pojęcia, jak biedny jest to zawód. To znaczy miałam tam jakieś mgliste pojęcie o zarobkach, ale z charakterystyczną dla mnie lekkomyślnością zdecydowałam się jednak uczyć. Niestety.

Moje zarobki w tej chwili to około 1900zł (z nadgodzinami!). Mi to na życie nie wystarcza. Nie wiem komu bez własnego mieszkania, w dużym mieście by to wystarczało. Pensja nauczycieli mianowanych i dyplomowanych wcale nie jest o wiele wyższa. Czy ktokolwiek, kto nie mieszka na zapadłej wsi, dziwi się, że nauczyciele sobie dorabiają? Ja bym się dziwiła jakby sobie NIE dorabiali. Bo zachodzę w głowę, jak 40-letni nauczyciel matematyki może utrzymać czteroosobową rodzinę z 2,5-3 tys. pensji (proszę mi nie udowadniać, że można, bo pewnie że można, chleb z margaryną też non stop jeść można, ale trzeba mieć ambicje ameby).

Oczywiście, solą w oku jest również ten osławiony, 20-godzinny etat nauczycielski, pozwalający na tak niecne praktyki jak korepetycje. Jest to bzdurą, bo etat nauczyciela wynosi 40 godzin, a 20 godzin to pensum. Czyli z grubsza, za te 20 godzin nam tylko płacą (dokładnie to za 18, bo 2 godziny w tygodniu nauczyciel jest zobowiązany przepracować za darmo), ale oprócz tego cała około-szkolna robota jest wykonywana poza tym czasem. A jest tego w cholerę, a kto mówi że nie, to niech nie pieprzy, bo go znajdę i własnoręcznie podbiję mu oko.

Ja nie widzę ABSOLUTNIE nic złego w tym, że nauczyciel wykrada sobie i rodzinie czas wolny i stara się dorobić do pensji. Jest to jego prywatna sprawa. Jak skończy udzielać korki, to i tak musi siedzieć po nocach i przygotowywać się do szkoły i poprawiać sterty prac uczniów. Te rzeczy nie wyparowują. Jak jest to męczące, wiedzą tylko ci, co po pracy dorabiają. Jeszcze nie zdarzyło mi się, że usiłowałam np. mechanikowi zaglądać przez okno, czy nie naprawia jakiegoś samochodu na lewo, ale jak widać, jest wiele gnid w tym się specjalizujących.

Jeśli masz cechy mentalnego planktonu bądź zazdrosnej o złote gacie gnidy, to się zmień. Takie podejście jeszcze nigdy nikogo do niczego nie doprowadziło. No i naturalnie zapraszam do szkoły, do nasycenia się tym miodem i pieniądzem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz